niedziela, 4 października 2015

Legenda

O Warsie i Sawie (Warszawa)

    Według jednej z legend Wars i Sawa mieli być rodzeństwem, bliźniętami. Pochodzili z biednej rodziny, przyszli na świat w domu rybaka i jego żony, którzy choć biedni, byli bardzo gościnni. Gościnność była jedną z podstawowych zasad w domach rybaków zamieszkujących tereny nieopodal największej polskiej rzeki, Wisły, gdy na świat przyszły bliźnięta, w okolicy było zaledwie kilka domów, oddalonych od siebie, ludzie nie widywali się często, zresztą nie mieliby na spotkania i pogawędki sąsiedzkie wiele czasu, całe dnie spędzali na pracy.
    Rybacy wcześnie rano wypływali na wody Wisły i tylko od hojności rzeki zależał szczęśliwy połów i los ich rodzin, żywili się głównie tym co dała im rzeka i rosnący na jej brzegach wielki, pradawny las, gdy przyroda była łaskawa, okoliczni rybacy nie cierpieli głodu, ale gdy zdarzały się susze, burze albo wielkie wichury i deszcze – wtedy los rybackich rodzin nie był łatwy, próbowali jednak za wszystko, co mają, nawet, jeśli nie było tego wiele, dziękować Bogu, a gdy ten w ich progi przyprowadził gości – nigdy nie odmawiali mu strawy, napojów, a gdy trzeba, również noclegu.
    Taka gościnność, dziedziczona z pokolenia na pokolenie była wówczas czymś naturalnym, chociaż przyjmowanie do domu obcych mogło być niebezpieczne, w leśnych kniejach kryli się często złoczyńcy, którzy mogli skrzywdzić gospodarzy, czy też okraść ich z dobytku.
Rodzice Warsa i Sawy nie zważając na taką możliwość pewnego razu przyjęli do swojego domu wspaniałego gościa, nie wiedzieli, że był to sam król, Kazimierz Odnowiciel, który przemierzał ze swoim orszakiem drogę z Krakowa do Gniezna, rybak i jego żona nie wiedzieli jeszcze jak bardzo ta wizyta odmieni los ich rodziny i jaką nagrodę otrzymają za serdeczne przyjęcie królewskiego gościa. Królewski orszak zmierzał szybko z miasta do miasta, ale droga przed nim wciąż była daleka, nastał wieczór i przed nocą trzeba było znaleźć bezpieczne miejsce. Królewscy dworzanie znaleźli pośród drzew, na małej polance samotny mały domek, zapukali do drzwi i już za kilka minut gościnni gospodarze szykowali wieczerzę dla swoich gości.
    Rybak dopiero co powrócił z wieczornego połowu i najświeższe ryby znalazły się na stole, król posilił się i słuchał opowieści gospodarza i jego żony o ich życiu, dowiedział się, że niedawno zostali rodzicami, urodziły się im piękne bliźnięta, dziewczynka i chłopiec. Dzieci nie było słychać, spokojnie i cichutko spały w drugiej izbie. Dzieci bardzo się królowi spodobały, postanowił też pomóc ich biednym rodzicom, którzy mieszkali tak daleko od większych osad, że do tej pory nie byli w stanie ochrzcić niemowląt, nigdzie w pobliżu nie było księdza.
Król chciał hojnie wynagrodzić gościnnych gospodarzy, wyciągnął sakiewkę ze złotem, ale gospodarze wzbraniali się przed przyjęciem zapłaty, taki był odwieczny zwyczaj i hołdowali mu z całym przekonaniem. Król Kazimierz jednak również nie chciał pozostawić rodziny rybaka bez pomocy – poprosił więc gospodarzy o to, aby pozwolili mu zostać ojcem chrzestnym bliźniąt, był to wielki honor dla skromnych ludzi, król zobowiązał się, że niedługo sam zorganizuje uroczysty chrzest, na polecenie króla podczas chrztu ksiądz nadał bliźniętom imiona: Wars – chłopcu, a dziewczynce – Sawa. Król nadał też nazwisko prostemu rybakowi, ich ojcu, nazywając go Warszem. Warsz, ojciec Warsa i Sawy został też królewskim rybakiem i jako taki, mógł korzystać z różnych nadanych przez króla przywilejów.
    Spotkanie z królem Kazimierzem było dla rodziny rybaka Warsza nie tylko wielkim honorem, ale również zupełnie niespodziewaną i doniosłą w skutkach zmianą. Przed odjazdem, po chrzcinach i wyprawionej z tej okazji uczcie Kazimierz Odnowiciel dodał coś jeszcze do i tak już hojnej zapłaty za gościnę u skromnych rybaków. Warszowi, jako już królewskiemu rybakowi oddał w posiadanie puszczę, która zewsząd otaczała polanę, na której stał jego skromny dom. Król wiedział, że pracowity i gościnny Warsz zrobi wszystko, aby nie tylko jemu i jego rodzinie dobrze się powodziło, mądry król wiedział też, że dzięki staraniom rybaka i jego żony z małej, rybackiej zagrody w przyszłości wyrośnie osada, która będzie coraz to większa i większa, gdy monarcha oddawał Warszowi we władanie puszczę rozpościerającą się nad brzegami Wisły, nakazał, aby ta osada, która kiedyś wokół zagrody Warsza powstanie po wiek wieków nosiła jego rodowe imię…
    Osada, tak jak myślał monarcha, powstała, przybywało gospodarzy, wszyscy byli sumienni i w pocie czoła pracowali na swój byt, osada rosła w oczach, piękniała i zdobywała coraz większą sławę w bliższej i dalszej okolicy, niedługo potem nazwa „Warszawa” zagościła na mapie Polski, jako jej ozdoba, powód do dumy i stolica.
____________________
/ Victoria
Cieszę się, że tak miło komentujecie moje wpisy. Liczę na więcej :*



7 komentarzy: